Z założenia blog o fotografii, ale trzymanie się założeń jest dla nudziarzy...

niedziela, 7 listopada 2010

Wróble i mazurki

Nauczyłem się rozróżniać powyższe:)

Cieszy mnie to szalenie.

A poza tym ciężka praca procentuje i finansowo jestem coraz bliżej nowej puszki i jasnego tele na ptaki. Oczywiście mówię o jakimś Sonnarze 200/2.8, czy Tairze 300/4,5 nie o szicie w stylu ciemnej i abberującej Sigmy czy Tamrona.

Tymczasem Pani wróblowa:





i Pan mazurek:



niedziela, 10 października 2010

New Life

Coś się kończy coś się zaczyna...

Blisko miesiąc temu porzuciłem mazowieckie knieje i przeprowadziłem się do Warszawy. Nowa praca (wcale nie tak chujowa, jak się spodziewałem) skutecznie zabiera mi jakiekolwiek chwile, które mogę poświęcić na fotografowanie. Na szczęście rzut kamieniem od domu mamy Park Skaryszewski.

Jestem nim po prostu oczarowany. To moja prywatna oaza spokoju. Dziś spędziliśmy przemiły dzień na spacerze połączonym z fotografowaniem. Przy okazji dwie ciekawe obserwacje:

- bateria w aparacie pada zawsze wtedy, gdy pojawiają się najciekawsze obiekty (prawie jak prawo Murphy'ego)

- lans lustrzankowy nie zna granic. Każdy ma DSLRa i z dwudziestu metrów obczaja, co ma inny przechodzień. Dominują Canony, choć te trzycyfrowe; plastikowe i tandetne. Tutaj akurat jestem rodzynkiem, bo zamiast systemu z dwiema literkami "n" bujam się z oczojebnym, czerwonym napisem "Pentax" na pasku.

Tak czy fuck zapraszam do zerknięcia na moje ulubione miejsce w stolicy.







niedziela, 29 sierpnia 2010

Koniec lata

Co prawda kalendarzowe lato potrwa jeszcze kilka tygodni, ale przyroda jest nieubłagana i serwuje nam jesień. Nie żeby mnie to smuciło - to moja ulubiona pora roku - można sobie posłuchać avantgardowego black metalu bez poczucia dysonansu. Ubywa spoconych śmierdzących ludzi w komunikacji miejskiej, las pokrywa się wspaniałą paletą koloru a chmury są tak kontrastowe, że nic tylko iść i fotografować krajobrazy.

Poza tym jesień to orgia zapachów i smaków - nade wszystko najprzyjemniejszy z nich to grzyby.

Dlatego też w galerii coraz więcej grzybków, widoczków z poziomu runa leśnego i tym podobnych...






poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Kretyni kontra kretyni...

Jak powszechnie wiadomo tematem numero uno w kraju nad Wisłą, opuszczonym przez Boga i inne demony jest krzyż w wiadomym miejscu.

Każdy szanujący się bloger winien zająć pozycję w tym sporze. Ja mam wyjebane bo JKM jak zwykle spuentował wszystko bezbłędne:

http://korwin-mikke.blog.onet.pl/Prawo-czy-woluntaryzm,2,ID411856792,n


Od siebie dorzucę dwa grosze...

Czemu z równą agresją nie jebie się idiotów udających ekologów (bodajby jeden z nich miał wykształcenie biologiczne...), którzy przypinają się do drzew?

Czemu jest tyle bicia piany nt tragicznie zmarłych Państw Kaczyńskich i ich pamięci? Przecież obie strony literalnie zarzynają ich pamięć! Ja tam Lecha i Marię lubiłem, Jarosława już pewnie nigdy nie polubię odkąd oświadczył, że naczelny kredytobiorca PRLu, po którym spłacamy długi był "patriotą". Podobnie jak nie polubię nikogo z PO, bo mimo, że mają pełnię władzy w kraju nie zdecydowali się na męską decyzję radykalnego rozwiązania kwestii krzyża.

I tak mamy to co mamy. Da motłochy - jeden katolicki, drugi gazetowowyborczy. I weź tu się upij spokojnie w którejś z knajp w okolicy Pałacu...A taki mam zamiar pojutrze.



No co?

To też krzyże :)

sobota, 14 sierpnia 2010

Wilki są w Sali Tronowej a Strendż był nad Zegrzem

Wróciłem z długiego weekendu.

Nieco to paradoksalne, bo wcale nie był to weekend i był zdecydowanie za krótki.

Niemniej jednak jestem po przemiłym pobycie u rodziny (bo przecież rodzina mojej mentalnej żony to tak jak moja rodzina no nie?)i wysłuchałem mnóstwa historii o myślistwie. Dostałem trzy czarno-białe klisze, obejrzałem parę fajnych filmów, wypiłem morze piwa, o innych grzesznych przyjemnościach nie wspominając.

Taka małą refleksja w związku z tym, przede wszystkim à propos myślistwa - co ciągnie człowieka do lasu?

Chęć oderwania się od cywilizacji? Takie a nie inne hobby?

Dla mnie las jest totalnym królestwem archetypu. Dość wspomnieć o bajkach podszytych mocno Freudem, których lwia część toczy się właśnie w kniejach. Las jest labiryntem pełnym nieskończonej ilości ścieżek, zapachów i doznań.

A jeśli już człowiek nauczy się patrzeć (ja ciągle staram się tego nauczyć)to las jest też areną życia i śmierci. Poczynając od mikrokosmosu owadów, na koronach drzew skończywszy. Żarcie, kopulacja i śmierć. W gruncie rzeczy - tak jak w ludzkim życiu.


Chyba dlatego lubię też tak bardzo pogański black metal - to dla mnie muzyka lasu.

zwłaszcza WiTR

Choć trudno ich zamknąć w szufladce "pagan black". Są awangardowi, ordynarnie zgrzytliwi a jednocześnie kurewsko progresywni.

Zajebiście mają. Siedzą sobie w waszyngtońskich lasach, od czasu do czau wydadzą wykurwisty album (album to w ich przypadku np. dwa dziesięciominutowe kawałki) i rozpierdolą nim stendżową psychikę na atomy.

niedziela, 8 sierpnia 2010

Klasa B



Nie, wcale mi nie chodzi o szkolnictwo. :)

Uwielbiam horrory klasy B. Najbardziej te o wilkołakach, potworach z bagien, tudzież innych monstrach.

Takie są skutki dzieciństwa w złotej erze wideo na przełomie lat 80. i 90. I starszego rodzeństwa namiętnie oglądającego tego typu fantastykę na "wideło". Pewnie dlatego w życiu z własnej woli nie obejrzę żadnej części "Gwiezdnych Wojen". Jestem niczym Obelix, któy wpadł do garnka z magicznym napojem i miał już wyjebane na resztę życia.

Ale wilkołaka, czy innego potwora zawsze chętnie i namiętnie.

Zwłaszcza, że znalazłem dziś stronę na której praktycznie wszystko co mnie interesuje jest do obejrzenia online. To ja głupi kiedyś kombinowałem, jak zdobyć tego typu plugawe pomioty popkultury, a u wszystko na wyciągnięcie kursora... no dobra - trzeba było tylko trochę się pomęczyc z pluginem, zeby móc bezproblemowo to oglądać. Ale warto było


P.S.

Czy Opera jest lepsza w czymś od Firefoxa?

środa, 4 sierpnia 2010

Na Grójec jadzie...

Od blisko jedenastu lat korzystam z usług firmy PKS Grójec. Najpierw dojeżdżałem sobie radośnie jedynie kilka, lub kilkanaście kilometrów do rzeczonego Grójca (który owszem - zgodnie z panującym mitem jest buracki i dresiarski, ale jakiekolwiek podobne miasto nie jest wcale lepsze, o ile nie gorsze). Potem już kilkadziesiąt kilometrów do Warszawy.

W autobusach spotykałem całe galerie dziwadeł. Żule rozmaitej maści (żul pospolity, żul dekadencki, żul śmierdzący...), blachary, dresiarze, metalowcy, zwykli_zjadacze_chleba, etc.

Niemniej jednak - dziś odkryłem prawdę; przejrzałem na oczy. Kto jest najbardziej tajemniczą organizacją na świecie? Masoni? Opus dei?

Nie! Po trzykroć nie! Kierowcy grójeckich PKSów.

Co ich wyróżnia? Przepocone ubranie, niekompletne uzębienie a nade wszystko nieobcinane od tygodni paznokcie. Pierwsze autobusowe prawo strendżowe - długość paznokcia kierowcy jest wprost proporcjonalna do stopnia wtajemniczenia w grójeckiej loży PKSowej.
Choć czasem i tym krótkopazurczastym wolno więcej - jak na przykład prowadzić busa wieczorem po pijaku, wypytując każdego pasażera czy ma motorynkę na sprzedanie.

Nieodgadnione są relacje wewnątrz loży...


Ciesze się, że żyję w półsocjalistycznym społeczeństwie i siłą rzeczy jestem skazany na obcowanie z panami autobusistami. W kapitalizmie to od razu konkurencja by ich skosiła i gdzie ja by znalazł tak mile cuchnący środek komunikacji? Z panem kierowcą wyciągającym szponiastą rękę po kasę za bilet, który zdążył już zdrożeć trzykrotnie? :)