Z założenia blog o fotografii, ale trzymanie się założeń jest dla nudziarzy...

środa, 4 sierpnia 2010

Na Grójec jadzie...

Od blisko jedenastu lat korzystam z usług firmy PKS Grójec. Najpierw dojeżdżałem sobie radośnie jedynie kilka, lub kilkanaście kilometrów do rzeczonego Grójca (który owszem - zgodnie z panującym mitem jest buracki i dresiarski, ale jakiekolwiek podobne miasto nie jest wcale lepsze, o ile nie gorsze). Potem już kilkadziesiąt kilometrów do Warszawy.

W autobusach spotykałem całe galerie dziwadeł. Żule rozmaitej maści (żul pospolity, żul dekadencki, żul śmierdzący...), blachary, dresiarze, metalowcy, zwykli_zjadacze_chleba, etc.

Niemniej jednak - dziś odkryłem prawdę; przejrzałem na oczy. Kto jest najbardziej tajemniczą organizacją na świecie? Masoni? Opus dei?

Nie! Po trzykroć nie! Kierowcy grójeckich PKSów.

Co ich wyróżnia? Przepocone ubranie, niekompletne uzębienie a nade wszystko nieobcinane od tygodni paznokcie. Pierwsze autobusowe prawo strendżowe - długość paznokcia kierowcy jest wprost proporcjonalna do stopnia wtajemniczenia w grójeckiej loży PKSowej.
Choć czasem i tym krótkopazurczastym wolno więcej - jak na przykład prowadzić busa wieczorem po pijaku, wypytując każdego pasażera czy ma motorynkę na sprzedanie.

Nieodgadnione są relacje wewnątrz loży...


Ciesze się, że żyję w półsocjalistycznym społeczeństwie i siłą rzeczy jestem skazany na obcowanie z panami autobusistami. W kapitalizmie to od razu konkurencja by ich skosiła i gdzie ja by znalazł tak mile cuchnący środek komunikacji? Z panem kierowcą wyciągającym szponiastą rękę po kasę za bilet, który zdążył już zdrożeć trzykrotnie? :)